Witam! Chciałabym Wam opowiedzieć naszą historię. Zdarzyło się to w 2001 roku. Nagle. Gwałtownie wskoczyło do naszego życia, przewracając je do góry nogami. Cukrzyca. Wyrok. Nie wiedzieliśmy nic o tej chorobie. Gdy byłyśmy małe, panowało przeświadczenie, że to od cukierków, słodyczy, że może to być kara...
Teraz mamy inne zdanie. Paulina zachorowała mając 8 lat, czekając na spełnienie wieku dojrzewania. Niestety, nie będzie jej dane już nieodpowiedzialnie zaszaleć, zapomnieć, bo od tego zależy jej życie.
W szpitalu znalazła się z cukrem ponad 400, a my nie wiedzieliśmy co się dzieje. Dopiero potem widok wychudzonej, bladej siostry uświadomił mi, że następuje bardzo ważna zmiana w naszym życiu.
Przywieziono ją do domu po 2 tygodniach i nakazano sobie radzić. Cóż trzeba było robić? I nauczyliśmy się. Wtedy to moja starsza siostra - Agnieszka poznała kolejnego cukrzyka. On zmienił nasze życie, my pokazaliśmy mu jak żyć...Wzajemne wspieranie, zaufanie i przyjaźń. Jak się później okazało w przypadku Agnieszki i jego - miłość. Jednak nie była ona tak romantyczna, jak się zapowiadała. Chłopak zmienił się, zgubił wartości i w najmniej przez nas spodziewanym momencie, odszedł.
Były łzy, płacz, zgrzytanie zębami ze złości. A potem żal, że zostawił nas w tak ważnym momencie, że zostawił Paulinę.
Teraz, kiedy marzenie o pompie miało się spełnić po 4 latach czekania. Dzięki pomocy dobrych ludzi, i przez wiarę możemy teraz krzyknąć z triumfem. Tak! Paulina siedzi koło mnie i ma pompę! Uśmiecha się, cieszy, bo w tej chwili jej życie nie jest tak skomplikowane. Żadnego kłucia 5 razy dziennie...Bólu...krzyku....Teraz mamy spokój, a moja młodsza siostra...hm....Łzy szczęścia???
Pozdrawiam.
Życzę Wam tyle samo cierpliwości, a wtedy wszystko się uda ;-)
WTH 18 i reszta rodzinki