Hej!
Jestem Anka mam 11 lat. Cukrzyce wykryto u mnie w maju 2002 r. Bardzo dużo piłam, prawie nic nie jadłam i bardzo często oddawałam mocz. Pewnego dnia bardzo rozbolał mnie brzuch. Mama dawała mi jakieś leki. Nic nie pomagało. Wreszcie mama pojechała ze mną na dyżur do przychodni, . Lekarka stwierdziła, że to może wyrostek. Wysła mnie na pogotowie. Na pogotowiu równierz stwierdzili u mnie wyrostek. Zrobili wszystkie badania oprócz poziomu cukru. Przez dwa dni nic nie jadłam, a przez trzy nie piłam. Już mieli mnie kroić.
Ale po trzech dniach wyzdrowiałam. Dalej chudłam i dużo piłam no i oczywiście często oddawałam mocz. Mama ciągle zadawała mi te same pytania: Czy ty się przypadkiem nie odchudzasz? W końcu poszła ze mną na badania, bo w końcu miałam bezwagę... Miałam cukier 340.
Mama zabrała mnie ze szkoły w czasie lekcji. Odrazu wiedziałam, że coś jest nie tak. Mama nie powiedziała mi odrazu co mi jest, ponieważ wiedziała że będę w szoku. Przyjechałyśmy do domu i mama kazała mi się pakować. Powiedziała mi tylko, że jedziemy do szpitala, bo chcą coś sprawdzić. Zadzwoniłam do babci, ponieważ chciałam być z nią. Dopiero na miejscu mama powiedziała mi, że mam cukrzycę.
Na początku nie mogłam pojąć, że jestem chora. Bo przecież to mój brat zawsze chorował a ja byłam zdrowa. Lerzałam i płakałam. Ponieważ był tam pewien chłopak, który przebywał w szpitalu bardzo bługo, dostawał świra i zawsze mnie rozśmieszał. Po trzech dniach już się zadomowiłam. Czułam się tam jak w domu, oprócz jedzenia. Po tygodniu mnie wypisali. Wychodziło wtedy bardzo dużo osób... Było jakoś dziwnie... Wszystkie łóżka rozbierano... Znowu czułam się tam obco. Ale teraz kiedy wyszłam ze szpitala ciągle spotykam się z kolegami ze szpitala.
Ale do dziś zadaje sobie to pytanie:
Dlaczego to właśnie ja?
Anna Antoszewska