Pierwsza przeszkoda - "wigilie" w pracy i szkole. No tak - im bliżej 24 grudnia, tym więcej świątecznych spotkań, ciast, sałatek, czekoladowych "mikołajów" i pierniczków. Jedna, druga, trzecia wigilia - i tak codziennie. Tu trochę śledzika, tam piernika... a cukry rosną. Musimy się przygotować także do takich zmian. Jesteśmy na penach? Cóż, tłustego śledzika powinniśmy sobie odpuścić i postawić raczej na słodycze. Jesteśmy na pompie? Bez dwóch zdań potrzebujemy bolusa wielofalowego, szczególnie, gdy najpierw zjemy czekoladkę, kwadrans później ciasteczko, potem śledzika, sałatkę, chlebek, piernika...
Dawkowanie insuliny w postaci kilku niedużych bolusów standardowych co 15 minut może wiązać się z późniejszym niedocukrzeniem. Pamiętajmy, że analog insuliny szybkodziałającej ma szczyt działania o ok. 1,5-2 godzin od momentu podania. Jeśli więc co kwadrans pojawi się szczyt działania z "małego bolusika", to właściwie - tych kilka szczytów będzie jak jeden długi i mocny szczyt. Nastąpi kumulacja, insulina będzie działała znacznie mocniej i dłużej niż zwykle - i w konsekwencji - możemy mieć później spore niedocukrzenie. Dlatego bezpieczniej jest nastawić sobie bolus przedłużony (wtedy nie otrzymujemy 1-2 j. na raz, ale dawkę rozłożoną w czasie - np. 4 jednostek na 4 godziny, co powoduje, że otrzymujemy 0,1 j. co 6 minut i jesteśmy w stanie uniknąć hipoglikemii). Brzmi skomplikowanie, ale mówiąc wprost: lepiej rozłożyć taki bolus w czasie i malutkie dawki (0,1) otrzymywać co kilka minut, niż co kwadrans-pół godziny podawać sobie skumulowane wartości 1-1,5 jednostki na raz. Uff...
Świąteczne jedzenie - cukrów szybowanie
Druga przeszkoda - święta. Wszyscy wiemy, że święta Bożego Narodzenia wiążą się z wielką ucztą. Jedzenie zaczynamy w czasie kolacji wigilijnej, a kończymy - drugiego dnia świąt. Sama wigilia na penach jest bardzo trudna do opanowania. Dlaczego? Ponieważ większość z tradycyjnych dwunastu potraw to potrawy białkowo-tłuszczowe albo mieszane. Ryba po grecku, śledź, karp, kapusta z grochem czy grzybami - nic, tylko białko i tłuszcz. Barszcz z uszkami, kluski z makiem, kutia - w znacznej większość węglowodany. A pierogi? Mieszane.
Potrawy oczywiście się zmieniają w zależności od tradycji, ale tradycyjnie w polskiej kuchni mieszamy różne rodzaje jedzenia. I jeśli zjemy choć kilka potraw - to możemy mieć pewność, że potrzeba na to bolusa wielofalowego. Gdybyśmy dali tylko zwykły - ok, po dwóch godzinach od pierwszego posiłku cukry możemy mieć całkiem niezłe. Ba, nieźle może być nawet nieco później. Ale nie zdziwmy się, kiedy w nocy (na pasterce?!) zaatakuje nas wielkie przecukrzenie. 24 grudnia - jeszcze bardziej niż zwykle - potrzebujemy dwóch rodzajów dawkowania insuliny. I nie wahajmy się ich użyć!
Wigilia to dopiero początek. Po rozpakowaniu prezentów, uczta i konsumpcja trwa do rana: tu makowiec, tam piernik, w międzyczasie pierniczki. Następny dzień - nie lepszy: w dniu Bożego Narodzenia uroczyste śniadanie, obiad i kolacja. I każda z potraw wymagać będzie od nas znów bolusa wielofalowego. Zwłaszcza, gdy chleb smarujemy masłem, jemy wędliny, kiełbaski i kosztujemy pysznej jarzynowej sałatki (standardowa wersja - z dużą ilością majonezu). |
Obiad? Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że gdy jemy dwa dania (zupa - wszystko jedno jaka), albo gdy jemy tylko drugie danie, zawsze musimy zabezpieczyć tę tłustą część insuliną. Mięso, ryby, pierogi, naleśniki - 99 proc. obiadów składa się zarówno z węglowodanów, jak i białek, i tłuszczów. A jeśli posiłek składa się ze wszystkiego, potrzebuje dwóch fal bolusa.
A co z kolacją i podwieczorkiem? To, co wcześniej. Pierniczki pierniczkami, ale serniki, makowce, czy ciepła bądź zimna kolacja zawiera sobie wszystkie rodzaje pożywienia: węglowodany, białko i tłuszcz. Jeśli jeszcze objeść się mamy zamiar przed snem, to możemy być pewni, że przedłużona część bolusa musi iść. W nocy nasz metabolizm zwalnia, zwalnia się także wchłanianie tłuszczów. Jedyna opcja na uniknięcie sporej hiperglikemii to dawka insuliny rozłożona w czasie. Pytanie - w jakim? Cóż, to zależy od ilości tego tłuszczu.
Według tzw. "metody dwójki" do ilości wymienników białkowo-tłuszczowych (WBT - jakoś musimy je oszacować) dodajemy cyfrę 2 i wychodzi nam ilość godzin. Np. jeśli jem 3 wymienniki białkowo-tłuszczowe, to zaprogramuję bolusa przedłużonego na 5 godzin. Jeśli jem 1 WBT - ustawię pompę na 3 godziny. Druga z metod jest "zero-jedynkowa", a raczej "cztero-ósemkowa": jeśli jem standardowy posiłek (mniej niż lub równo 3 WBT) - zaprogramuję bolusa na czas 4 godzin. Jeśli jem coś większego i bardziej tłustego (zestaw z McDonalds, czy właśnie - wielką kolację wigilijną z ciastami) - programuję na 8 godzin. Komu bardziej jaka metoda pasuje - tego wybór. W każdym razie, gdy jemy dużo - musimy zaprogramować pompę na długi czas...
Szampańska zabawa... Ale z umiarem
Święta, święta i po świętach, ale już za chwilę - sylwester! A tu do uczty (albo i bez uczty) dochodzi wątek szampańskiej zabawy. Znając życie - z alkoholem. Słyszeliście pewnie takie hasła, że mając cukrzycę nie można pić alkoholu, bo alkohol "obniża cukier". W pewnym sensie jest w tym stwierdzeniu źdźbło prawdy. Czy osoba z cukrzycą nie może pić alkoholu? Cóż - nikomu alkohol nie jest wskazany i nikogo nie będę zachęcać do picia. Ale jeśli już pijemy, to warto wiedzieć, co w związku z tym - i jak się do tego przygotować pod względem radzenia sobie z cukrzycą. Podobnie ze słodyczami - wszyscy wiemy, że nie są polecane nikomu. Ale jeśli już jemy - to przynajmniej wiedzmy jak zachować poprawne glikemie.
Żeby zrozumieć wątek alkoholowy, musimy wiedzieć, co wpływa na stężenie glikemii, skąd mamy źródła cukru w organizmie. Pierwszym podstawowym źródłem jest pokarm - jedzenie, napoje. To przede wszystkim dzięki niemu cukier we krwi wzrasta. Drugim źródłem jest zaś wątroba, która w razie potrzeby uaktywnia swoje "zapasy" związanej glukozy w postaci glikogenu. Rozpad glikogenu w glukozę powoduje zaś hormon przeciwstawny insulinie, czyli glukagon. To właśnie dlatego, gdy z powodu ciężkiego niedocukrzenia my nie jesteśmy już w stanie nic zjeść, ratunkiem jest zastrzyk z glukagonem (GlucaGen). Jego podanie zadziała w ten sposób, że te wątrobowe zapasy zamienią się w zwykłą glukozę i cukier we krwi nam wzrośnie. Niestety zdarza się, że czasami - wątroba nie działa, albo jest zajęta innymi procesami niż rozpad glikogenu. Kiedy do takiej sytuacji dochodzi? No właśnie wtedy, gdy pijemy alkohol.
Alkohol - szczególnie wysokoprocentowy i w dużej ilości - mocno obciąża wątrobę. Więc w sytuacji, gdy cukier się nam obniża, glikogen w glukozę się nie zamieni. Przez to, że wątroba będzie zaś zajęta rozkładem alkoholu, nie będzie zwiększać stężenia cukru we krwi i tym samym - łatwiej do niedocukrzenia dojdzie, nawet rano następnego dnia po imprezie! |
Do tego wszystkiego dochodzi inny aspekt działania alkoholu - gdy jesteśmy bardziej "wyluzowani", słabiej reagujemy na sygnały niedocukrzenia. Nie wyłapiemy go na początku, tylko wtedy, gdy będzie już naprawdę nisko. A wtedy, jedynym ratunkiem będzie jedzenie. Bo glukagen - nie zadziała. Warto o tym pamiętać, bo jeśli doprowadzimy się do takiego stanu, że nie rozpoznamy niedocukrzenia i w konsekwencji dojdzie do utraty przytomności, to zastrzyk z glukagonem też nam nie pomoże (wątroba będzie zajęta i "oleje" GlucaGen)... Brzmi to poważnie, i - szczerze mówiąc - takie jest.
Dlatego właśnie mówi się, że picie alkoholu przez osoby z cukrzycą jest niewskazane. Natomiast, jeśli w sylwestrową zabawę zaangażujemy nieco rozsądku i rozumu, będziemy wiedzieć jak się zabezpieczyć przed niedocukrzeniem, nie będziemy szaleć z alkoholem, by móc w porę rozpoznać sygnały niskiego cukru - nic nie powinno się zdarzyć. Możemy też sobie dopomóc jedzeniem: wystarczy jeszcze przed imprezą dużo i tłusto zjeść (a takie porady dotyczą przecież każdego osobnika, który planuje suto zakrapiane bale). Wtedy będziemy pewni, że przez cały wieczór będziemy mieć zabezpieczenie w postaci późno podnoszących glikemię tłuszczów i białek.
A podczas samej zabawy - unikajmy wysokoprocentowych alkoholi, na korzyść tych "spokojniejszych". Pamiętać też należy, że podczas tańców i swawoli mamy więcej ruchu niż zazwyczaj i insulina działa mocniej - więc z dawkowaniem insuliny - ostrożnie. Możemy nawet uznać, że taki sylwester - czy bal karnawałowy - to po prostu wysiłek fizyczny, do którego odpowiednio musimy się przygotować, a więc np. czasowo zmniejszyć bazę...
Na czym polega odtrucie alkoholowe?
A więc - bawmy się, korzystajmy z uroków życia, świętujmy, jedzmy, wejdźmy w nowy rok z dobrym nastrojem. Ale pamiętajmy, że do tego wszystkiego, żeby dobrze się czuć podczas całego tego świętowania, musimy choć trochę pomyśleć o dawce insuliny. A gdy porwą nas sylwestrowe tany, miejmy na uwadze, że musimy zareagować już na pierwsze objawy niedocukrzenia. Bo potem zareagować może być już trudniej... A, no i nie rozleniwiajmy się za szybko. Święta miną i trzeba będzie wrócić - do normalnej formy, także tej jedzeniowej :)
Wesołych, spokojnych, "normoglikemicznych" Świąt! :) A szczęśliwego nowego roku "pożyczę" w następnym tekście.
Autor: Katarzyna Gajewska
Artykuł pochodzi z cyklu "Życie z cukrzycą", regularnie publikowanego na stronie http://www.accu-chek.pl