Od kilku miesięcy mam cukrzycę... 25 grudnia minął dokładnie rok odkąd ją u mnie wykryto. Zaczęło się od mojej choroby... miałam grypę, potem jak już wyzdrowiałam miałam wzmożone pragnienie, byłam senna i schudłam prawie 7 kilo w ciągu tygodnia!!! Jak pierwszy raz zmierzyłam cukier miałam ok. 479 mg%. Moi rodzice zadzwonili do znajomego lekarza... który kazał jechać nam do szpitala. Spędziłam tam tydzień i i tak nie mogli mi ustawić cukrów. Ze szpitala w którym przebywałam przewieźli mnie do szpitala w Krakowie gdzie zajęła się mną pani Nazim.
Po tygodniu miałam już cukrzycę unormowaną. Wróciłam do domu. Rodzice bardzo mną się przejmowali... przez kilka dni nie chodziłam do szkoły. Bardzo płakałam. Moja mama kazała mi brać ze sobą tony jedzenia. Musiałam wychodzić z lekcji, aby dzwonić do niej i mówić jaki mam cukier, często w naszym domu nie panowała miła atmosfera.
Po miesiącu nic się nie zmieniło, jednak po pewnym czasie dużo się zmieniło... koleżanki już nie patrzyły się na mnie z przestrachem, a koledzy się nie nabijali. Wręcz przeciwnie, pomagali mi... pytali się i się mną interesowali. Oni pomagali mi się nie smucić i robili mi kanapkę lub dali cukierka, jak miałam niski cukier. Teraz już nie dzwonię do mamy, ale wiem, że mogę liczyć na przyjaciół.
Jednak zawsze jest to dla mnie udręka i nie zawsze mogę zrozumieć dlaczego to właśnie na mnie padło i czemu nie mogę być jak inni... czasem jest mi smutno, ale wiem, że tak czy owak naukowcy starają się już wynaleźć lekarstwo... dlatego głowa do góry!!!!!!
Wampi
(adres e-mail do wiadomości Redakcji)