Mam na imię Kaśka, mam 22 lata. Na cukrzycę zachorowałam w 2000 roku czyli dziewięć lat temu... Miałam wtedy ok.1000 cukru i byłam wtedy w ciężkim stanie. Był to wielki szok dla moich rodziców, ja natomiast dopiero po paru tygodniach zorientowałam się na czym ta choroba polega. Początki tej choroby były dla mnie bardzo trudne, ponieważ musiałam pogodzić się z wieloma nakazami jak i zakazami. Pojawił się też lęk przed kilkurazowym kłuciem dziennie. Powoli zaczęłam oswajać się z tą chorobą i było już coraz lepiej.
Chociaż co pewien czas buntowałam się i zadawałam sobie pytanie "czemu ta choroba dotknęła właśnie mnie?" Mój bunt wcale mi nie pomógł, lecz pogorszył moje wyniki hemoglobiny. Bywało też, że przez kilka dni nie mierzyłam cukrów, po prostu to olewałam, jadłam ile chciałam, insulinę brałam jak mi się ustawiło. Nie zwracałam na nic uwagi. Często podjadałam, zapominałam brać insulinę.
Dużo zawdzięczam przyjaciołom i rodzinie. Zawsze mnie pocieszają, podnoszą na duchu gdy mam chwile załamania. Mam też niewiele znajomych, których w chwili doła mnie pocieszają, ale niektórzy ze szkoły wyzywali mnie od ćpunek. To jest naprawdę przykre, chodziłam cały czas smutna...
Kiedy rozmawiałam z wychowawczynią o moich problemach to mnie zrozumiała i porozmawiała z uczniami o tej chorobie, że to nie jest ćpuństwo ani to nie jest choroba zaraźliwa. Po paru dniach dziewczyny przeprosiły mnie, bo w sumie zbytnio nie wiedziały o tej chorobie, a ja im wybaczyłam i opowiedziałam na czym ta choroba polega.
Zawsze marzyłam o pompie insulinowej DANA Diabecare, która kosztuje prawie pięć tysięcy, ale to są straszne koszty, nie stać zbytnio na to moich rodziców. Pompa to jest moje jedyne najskrytsze marzenie. Jeszcze nigdy nie marzyłam o czymś tak mocno.
Kasia