Parę razy też przeszłam ciężkie niedocukrzenia, których wolałabym nie pamiętać... Jednak, mimo wszystkich trudności i potknięć, moja choroba nie przeszkodziła mi dojść do punktu, w którym teraz jestem. Poznałam już na tyle swój organizm, by wiedzieć kiedy i jak może on zareagować na różne sytuacje, nie tylko związane z jedzeniem. Oczywiście zdarzają się też takie dni, kiedy nie wszystko idzie po myśli, ale wciąż staram się by takich było jak najmniej.
Ruch, różne rodzaje aktywności fizycznej zawsze pomagały mi panować nad moimi glikemiami. Na równi z innymi rówieśnikami biegałam, skakałam, jeździłam na rowerze i uczęszczałam w lekcjach wychowania fizycznego. Nie miałam żadnych taryf ulgowych z powodu cukrzycy, i nigdy się nią nie zasłaniałam, ani nie usprawiedliwiałam. Nawet przeciwnie, mało kto wiedział, że jestem cukrzykiem, bo zbytnio się z tym nie obnosiłam.
W czasie studiów zapisałam się do sekcji sportowej i bardzo miło wspominam te zajęcia. Często rezygnuję z jazdy autobusem na rzecz spaceru. Dużo jeżdżę rowerem, często na wycieczki poza miasto, a zimą pedałuję na rowerku stacjonarnym. Jest to pomocne szczególnie w takie dni, kiedy jestem mało aktywna. Wówczas mogę pedałować z ciekawą i wciągającą książką w ręku, zamiast czytać ją, siedząc w fotelu. Zima jest też czasem, gdy można "pomęczyć się" na lodowisku. W ubiegłym sezonie pierwszy raz założyłam łyżwy. Pierwsze kroki na lodzie nie należały do łatwych i przyjemnych, ale tak mi się spodobało, że zamierzam również w tym sezonie zaglądać na lodowisko. Uwielbiam też taniec i gdy tylko mam okazję, chętnie dopracowuję swoje umiejętności salsy.
Teraz jestem na 5 roku studiów, i czeka mnie w związku z tym dużo pracy. Już teraz rozmyślam jak rozłożyć w czasie wszystkie moje zajęcia, by móc pozwolić sobie od czasu do czasu na małe sportowe "szaleństwo". Wierzę, że przy odrobinie dobrych chęci i dobrej organizacji uda się to zrealizować.
Z pozdrowieniami i życzeniami pięknych cukrów, dla wszystkich diabetyków.
Anna
(dane do wiadomości Redakcji)