Za trzy lata cukrzycy dostaną do dyspozycji insulinę z nasion zmodyfikowanych genetycznie kwiatów podobnych do astrów. Dzięki temu substancja stanieje prawie o połowę.
Insulina wytwarzana będzie przez pochodzącą z Bliskiego Wschodu roślinę oleistą: krokosz barwierski. Do jej DNA naukowcy wprowadzili ludzki gen. Badania prowadzi kanadyjska firma SemBioSys. Poletka obsiane transgenicznym krokoszem barwierskim znajdują się w trzech krajach: Kanadzie, USA i Chile.
Do połowy lat osiemdziesiątych cukrzycy używali przede wszystkim insuliny zwierzęcej. Dziś większość insuliny produkowanejna świecie powstaje w organizmach transgenicznych bakterii w zamkniętych zbiornikach. Zmodyfikowany krokosz barwierski będzie rosnąć pod gołym niebem. Naukowcy zachowują wszelkie środki ostrożności, żeby geny tej rośliny nie przedostały się do środowiska.
Jak twierdzą przedstawiciele firmy SemBioSys, rośliny transgeniczne pozwolą znacznie obniżyć ceny insuliny: o około 40 proc. Przewidują, że zapotrzebowanie na nią będzie dramatycznie rosło. Po pierwsze dlatego, że coraz więcej osób ma cukrzycę. Po drugie dlatego, że wprowadzane są nowe sposoby aplikowania substancji, np. pod postacią aerozolu. Nie są one tak uciążliwe jak zastrzyki, ale też nie są tak wydajne. Wymagają użycia większej ilości insuliny. Dziś światowe zapotrzebowanie na nią szacuje się na 6 ton rocznie. W roku 2012 będzie wynosić 16 ton.
Starczy jedno gospodarstwo
Firma SemBioSys twierdzi, że dzięki opracowanemu przez nią sposobowi produkcji insuliny będzie w stanie sama zaspokoić światowe zapotrzebowanie na tę substancję. Wystarczy jedno gospodarstwo o powierzchni 160 hektarów, by wyprodukować 16 ton insuliny.
Produkt firmy SemBioSys trafi na rynek prawdopodobnie już za trzy lata. To bardzo szybko - firmie udało się ominąć większość wymagań stawianych nowym lekom. Wystarczy, że udowodni, iż insulina pochodząca z krokosza barwierskiego jest taka sama jak ludzka i substancja zostanie automatycznie dopuszczona do produkcji.
Będzie to zapewne pierwszy lek uzyskiwany z transgenicznej rośliny, który trafi do powszechnego użytku. Prace nad tą techniką otrzymywania medykamentów prowadzone są już od wielu lat na całym świecie.
Profesor Ed Rybicki z Uniwersytetu w Kapsztadzie modyfikuje genetycznie tytoń, by wytwarzał szczepionkę przeciw rakowi szyjki macicy. Prof. Rybicki pragnie, aby uzyskiwana w ten sposób na masową skalę szczepionka ratowała życie kobiet w krajach rozwijających się.
Nad transgenicznym tytoniem pracują także naukowcy z Uniwersytetu na Hawajach. Udało się im tak zmodyfikować roślinę, by wytwarzała szczepionkę przeciw malarii. Również ci naukowcy argumentują, że szczepionka będzie tania i dzięki temu trafi do najbardziej potrzebujących - w ubogich państwach.
Gdzie jest polska sałata
W Polsce prowadzone były prace nad sałatą, która zawiera szczepionkę przeciw żółtaczce typu B. - Udało się taką sałatę wyhodować prof. Andrzejowi Legockiemu z Polskiej Akademii Nauk. - Wytwarzanie farmaceutyków w roślinach jest po pierwsze łatwe, po drugie niedrogie - powiedział "Rz" prof. Legocki. - Rośliny są tanimi i fantastycznymi bioreaktorami. Ta metoda ma wspaniałą przyszłość.
Prace nad sałatą zawierającą szczepionkę przeciw żółtaczce utknęły na etapie pilotowych testów klinicznych - mówi prof. Legocki. Jako przyczynę zaniechania prac nad transgeniczną sałatą Legocki podaje niesprzyjającą atmosferę otaczającą tego rodzaju badania w Polsce. - Kampania przeciw GMO zabija takie inicjatywy - mówi Legocki.
Rośliny zmodyfikowane genetycznie mają wielu przeciwników, szczególnie w szeregach organizacji ekologicznych, które domagają się bardzo ścisłego kontrolowania pól, na których prowadzone są transgeniczne uprawy.
Głośny był przypadek amerykańskiej firmy ProdiGene, która w2002 roku hodowała transgeniczną kukurydzę na potrzeby przemysłu farmakologicznego. Potem na tym samym polu została zasiana soja przeznaczona do spożycia, choć pole nie zostało odpowiednio oczyszczone. Firma ProdiGene musiała zapłacić wysoką karę za to niedopatrzenie.
Szef firmy SemBioSys Andrew Baum uważa, że w przypadku produkcji insuliny nawet najbardziej zażarci krytycy roślin zmodyfikowanych genetycznie nie powinni mieć zastrzeżeń. - Każdy chyba zrozumie, że to, co staramy się zrobić, jest po prostu dobre, przecież dzięki tym roślinom chorzy na cukrzycę w biednych krajach dostaną wreszcie insulinę - argumentuje Baum.
ŁUKASZ KANIEWSKI, Rzeczpospolita