Hejka!
To moje drugie opowiadanie (pierwsze "opowiadanie Olci") tym razem o tym co udało mi się zmienić.
Po tym jak opisałam jak traktuję cukrzycę i co robię dostałam wiele maili, z niektórymi osobami korespondowałam i koresponduję.
Teraz staram się nie jeść tylu słodyczy co jest taką zmiana, która udaje mi się utrzymać. Ale niestety nie umiem zmusić się do częstszego mierzenia poziomów, do regularnego zmieniania wkłucia, do prowadzenia dzienniczka z poziomami, do licznie WW itd. Nie wiem czemu, to nie jest tylko to, że mi się nie chce, albo to, że chcę być "normalna". Otóż ja jestem normalna ;D jak my wszyscy... Ooo wiem! Zapewne chcę zrobić na złość lekarzom, których szczerze nie cierpię i nie wiem czemu, niby nic mi nie zrobili, ale kiedy ich widzę od razu zmieniam się i jestem złośliwa chamska (UWAGA!) mimo starań! Bywa...
A moim największym sukcesem jest... Tamtadadam... przyznanie się do choroby! Łaaa... Ja to uważam za ogromny sukces ponieważ mimo tego, że choruję od eee... no w styczniu będzie z 5 lat to niewiele osób wiedziało o "tym". Ja osobiście (chyba raczej przez tel.) powiedziałam o tym chyba tylko 4 osobom. I w sumie nigdy o tym nie rozmawiałam.
Rok temu to się zmieniło. Poszłam do nowej szkoły, poznałam nowych ludzi, poznałam taka koleżankę, z którą zaczęłam o tym rozmawiać i (tu znowu uwaga!) w końcu łzy nie zbierały mi się w oczach, mogłam normalnie rozmawiać o cukrzycy! To było coś nowego!
A dokładnie 8 listopada, przyznałam się do tego. Strasznie dużo mnie to kosztowało. Ogromnie. Przez tak z 3 dni do nikogo się w szkole nie odzywałam, myślałam, że wszyscy się na mnie gapią... Ale ja, jako ja... Nie potrafię się do nikogo nie odzywać, być smutna więc po tych 3 dniach było normalnie.
Niestety jak to w szczęśliwych historiach jest jakieś "ale". Przyznałam się do tego na blogu. Nie potrafiłabym tak na forum, z resztą nie wyobrażam sobie tego, tak z gruszki ni z pietruszki: "mam cukrzycę"... Nikt mnie nie odtrącił... Zdziwiło mnie to... Choć wcześniej też nikt mnie nie odtrącił, nawet na obozie konnym gdzie babka się wygadała przed caaaaałą kolonią ;D Po prostu wszyscy mnie kochają z to, że jestem sobą i nie ma znaczenia czy jestem chora czy nie... Bo co to zmienia? Nic! Więc ludzie! Jeśli jesteście tacy jak ja jeszcze niedawno... Zmieńcie to jak najszybciej! Nie pożałujecie!
Pozdrawiam wszystkich ;D
Łocia (Mickey itd.)