Witam serdecznie wszystkich słodkich i chcę wam opowiedzieć tak z grubsza moją smutną przygodę z cukrzycą...
Teraz mam 23 lata i chorują 6 lat tj. od 17 roku życia. Wszystko zaczęło się od znanych wam objawów chudnięcia, nie do ugaszenia pragnienia itd. Niestety nie mam rodziców i nikt tak na prawdę nie przejmował się tym, że z każdym dniem wyglądam i czuję się coraz gorzej, nie mogłam nawet wejść po schodach, bardzo pogorszył mi się wzrok, stopy miałam zdrętwiałe prawie nie czułam palców u nóg.
Historia mojego dzieciństwa jest straszna! Tak z grubsza powiem, że przez kilkanaście lat musiałam znosić non stop niewyobrażalne stresy w domu, ponieważ mój ojciec był alkoholikiem. Mam brata, który zawsze był pupilkiem babci, która nas wychowywała, a ja zawsze byłam (jestem) na szarym końcu. Zawsze byłam zdana sama na siebie bez względu na to co i kiedy się działo.
Jestem prawie że pewna, że to właśnie przez stres zachorowałam. Mój brat zawsze interesował się motocyklami, motoryzacją, elektroniką-urodzona złota rączka! A ja zawsze jako nieudacznik w oczach jego i babci oprócz ojca, który jak zaczął pić tak zatraciłam wszystko.
Moja historia jest tak długa, że nie wiem od czego tak naprawdę zacząć i na czym skończyć, tyle przeżyłam tego nie da się napisać, ale chce wam powiedzieć, że jestem dumna z siebie z tego co osiągnęłam pomimo trudów dzieciństwa i choroby.
Bardzo, ale to bardzo kocham motocykle i nie dałam się chorobie - zrobiłam prawo jazdy, kupiłam sobie motocykl, teraz chce zamienić na większy jak co roku z resztą i pomimo choroby spełniło się moje marzenie to najwspanialsza rzecz jaka w życiu mi się przytrafiła, nigdy w życiu nie miałam takiej frajdy jak z motocykla. Jak wsiadam na niego zapominam o całym świecie, a szczególnie o cukrzycy!!! Po prostu czuję, że żyję!
Dlatego pamiętajcie nie wolno rezygnować z marzeń z powodu choroby! Wierzcie mi wiem co mówię! Ja nie raz w swoim życiu miałam momenty załamania, leczyłam się na ciężką depresję prawie 2 lata. Próbowałam odebrać sobie nie raz życie, ale teraz wszystko się zmieniło: w przyszłym roku wychodzę za mąż za wspaniałego mężczyznę, dobrego człowieka, czeka mnie jeszcze wiele ciężkich chwil, bo chciałabym mieć dzieci (co najmniej 2) a w naszym przypadku słodkich jest to b. ciężkie... ale głowa do góry!
Jeśli chcecie pogadać, pomocy albo cokolwiek to piszcie do mnie!
NIE REZYGNUJCIE Z MARZEŃ!!!
Motocyklistka