Mam na imię Kasia, mam 7 lat, na cukrzycę zachorowałam w sierpniu 2005. Na początku trochę się bałam, ale później okazało się, że nie jest tak źle. 2 tygodnie byłam na penach a potem już miałam pompę. W szkole sama mierzę cukier, a Pani patrzy czy dobrze daję bolusa (wcześniej dzwonię do mamy zapytać ile dajemy insuliny).
Właściwie tak wiele się nie zmieniło, bo nadal chodzę na basen i jem wszystko na co mam ochotę, nie mogę tylko przesadzać ze słodkościami. Ale mama zawsze daje mi coś słodkiego na podwieczorek. Ostatnio spróbowałam jazdy na nartach i było świetnie. Chodzę na tańce i wtedy mama daje mi mniej insuliny albo coś dojadam.
Na początku wszyscy byliśmy smutni, że jestem chora, ale teraz nie jest tak strasznie, właściwie wszystko jest jak dawniej tylko trzeba mierzyć cukier, dać bolusa i policzyć wymienniki.
Jeśli są jakieś smutne dzieci, bo maja cukrzyce to radzę już od teraz zacząć się uśmiechać. Zobaczycie, że jak się uśmiechniecie będzie wam lepiej.
Kasia