Nie wiedziałam, co to znaczy, bo co może rozumieć małe 6 letnie dziecko??? Nic. Poszłam do szpitala nie wiedziałam, po co cały czas płakałam. Tylko było dobrze, bo moja ciocia była na tym oddziale pielęgniarka to siedziała ze mną bardzo dużo. Nie wiedziałam, co ze mną jest, po co robią mi tyle badań jakieś cały czas igły, strzykawki. Mama mówiła, że jestem bardzo dzielna. Po 2 tygodniach wyszłam ze szpitala. Musiałam przestrzegać diety mieć zawsze cukierki przy sobie. Nie chciałam wrócić do przedszkola. Coraz bardziej uświadamiałam sobie na co jestem chora.
Najgorzej było w podstawówce. Mama myślała, że jak powie dla wychowawczyni (bo trzeba było powiedzieć) to ona zrozumie to. Ale ona powiedziała, że jakby wiedziała o tym wcześniej to by nie wzięła mnie do swojej klasy. Ale o tym dowiedziałam się niedawno :(((((((((((((((((( Byłam tak jakby odrzucana przez koleżanki, bo byłam inna, miałam jedną koleżankę z mojego osiedla. Tylko z nią trzymałam sztamę, rozumiała mnie i wszystko było ok. Kiedy przeszłam do starszej klasy, do 4, zmieniła się wychowawczyni ta mnie rozumiała pomagała mi we wszystkim z czym miałam problem. Kiedy moi rówieśnicy zobaczyli jak pani się zachowuje wobec mnie przekonali się, że też jestem jedną z nich, nie jestem prawie w ogóle inna od nich. Tylko tyle nas dzieliło, że musiałam uważać. Normalnie jeździłam na wycieczki, biwaki, rajdy rowerowe było dobrze, chociaż niektórzy byli wrogo do mnie nastawieni, ale przestałam się tym przejmować, zrozumiałam, że mam dużo życzliwych osób wokół siebie.
Kiedy poszłam do gimnazjum byłam z wszystkimi tymi osobami co były ze mną w podstawówce to nie musiałam nic mówić do wychowawczyni poszła mama. Pani miała powiedzieć w pokoju nauczycielskim co mi jest. I powiedziała. W podstawówce grałam na różnych zawodach itp. Byłam czynna fizycznie, nauczyciel z gimnazjum dowiedział się o tym, a że miałam i tak dużo lekcji, zajęć pozalekcyjnych późno wracałam do domu zrezygnowałam z zajęć sportowych. To później nie chciała mi wstawić 5 na półrocze to poszłam do wychowawczyni a ona do niego wypierała się, że on nic nie wiedział. To już wiedziała...
Teraz jestem już w liceum nie wiedziałam jak mam powiedzieć dla sorki, że jestem chora, ale zrobiłam to zaraz na początku roku. Tylko był następny jak powiedzieć dla koleżanek i kolegów???????????? Nie wiedziałam. Wtedy sorka powiedziała, że trzeba to zrobić na forum klasy na godzinie wychowawczej. Zgodziłam się, chociaż wiedziało kilka osób, ale bałam się, że jak coś mi się stanie to będzie jeszcze gorzej. Jak sorka powiedziała na forum klasy bardzo się zdziwiłam zaczęli mnie tak jakby bardziej lubić. Zaczęli mnisie więcej interesować pytali się o moje samopoczucie, w ogóle bardzo pozytywnie przyjęli informacje o mojej chorobie.
Poza szkołą wszyscy moi znajomi wiedzą, że jestem chora na cukrzycę. Wiedzą, że nie mogę pić alkoholu, ale nawet w ogóle mnie to nie ciągnie. Uważają, co kupują. Kiedy zachorowałam moi rodzice zaczęli szukać lekarzy, którzy mogli by powiedzieć że da się tą chorobę wyleczyć. Wozili mnie od lekarza do lekarza, ale każdy rozkładał tylko ręce i mówił, że nie da się z tym zrobić muszę się nauczyć żyć z tą chorobą. Nie mogli zrozumieć, dlaczego właśnie cukrzyca padła na naszą rodzinę. Jak byłam mała nie rozumiałam cukrzycy zastanawiałam się dlaczego moje rodzeństwo dostaje co innego do jedzenia. Lecz teraz już rozumiem, bo oni nie muszą uważać, co jedzą, ale ja muszę i zawsze oni to rozumieli. Mam wielkie oparcie w siostrze, bracie, koleżankach, kolegach. Niektórzy myślą ze jak mam cukrzycę to cały czas siedzę w domu. Mylą się i to bardzo mam bardzo dużo znajomych, z którymi zawsze mogę gdzieś pójść. Chodzę na dyskoteki, na imprezy. Myślę, że każdy powinien zaakceptować to, że jesteśmy normalnymi ludźmi, tylko tym się różnimy, że mamy określone pory posiłków i że musimy się kłuć. Więc ludzie nie załamujcie się chorobami tylko używajcie życia, tak jak to robię, nie chowajcie w sobie swojej choroby tylko mówcie o niej otwarcie na pewno lepiej zrobicie niż ukrywać, niech ludzie wiedzą, że da się żyć nie trzeba się izolować od innych.
Możecie pisać nie obrażę się: to mój e-mail sylwia-filipiuk@wp.pl.
Sylwia Filipiuk