Choruję na cukrzycę od niemal 5 lat. Od 1,5 roku leczę się pompa insulinową.
Zaczęło się od tego, ze dowiedziałam się od koleżanki (Justyny Derwisz, która również choruje na cukrzycę) o realizacji pewnego programu prowadzonego w Instytucie Pediatrii w Nowym Prokocimiu, polegający na tym, że niektórym osobom pożyczano pompę na okres 2 m-cy. Byłam bardzo zainteresowana czymś takim.
Postanowiłam razem z rodzicami zaprosić do siebie przedstawicielkę firmy rozprowadzającej pompy, by dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Po prezentacji byłam nią bardzo zachwycona. Trzeba kłuć się tylko raz na 3 dni, nie muszę rygorystycznie przestrzegać diety, a wyniki są bardzo zadowalające.
Po pewnym czasie okazało się, że otrzymam pompę w Instytucie Pediatrii w ramach programu. Była to pompa Mini-Med`u.
Zachwycona nowościa w leczeniu pilnie liczyłam węglowodany, podawałam "bolusy" (jednorazowe dawki insuliny na dany posiłek) i w nocy spałam spokojnie, bez konieczności wstawania o 5 rano i podawania sobie insuliny z powodu brzasku. To ostatnie było dla mnie najlepsze w tym wszystkim.
Hemoglobina w miarę się wyrównała, ale nadal nie była zadowalająca. Problemy pojawiły się przy wkłuciach. Mimo, że "igła" była elastyczna to jednak były uciążliwe. 3 duże plastry (ok. 4x6 cm. ) i dren po odczepieniu pompy, w lecie wystawały spod kostiumu; wkłucie wbite pod katem 90° (nie wiem czy akurat w tym leży problem) bolało przy ucisku już następnego dnia po wkłuciu igły.
Niekiedy pojawiały się zmiany zapalne co oczywiście opóźniało wchłanianie się insuliny, przez co cukry były wyższe.
Pompa miała wiele ciekawych, przeróżnych funkcji, ale w ogóle niewykorzystywanych.
Najlepsza w tym wszystkim była cena. Jedyne 16 tys. zł. Przy miesięcznym utrzymaniu ok. 500 zł. (wkłucia, pojemniczki na insulinę).
Ponieważ nie mogłabym wrócić do leczenia penami, obiecano mi w domu kupno pompy. Wcześniej jednak chcieliśmy się dowiedzieć czy istnieje jeszcze inny przedstawiciel pomp w Polsce.
Po długim szukaniu w Internecie (przyp. red.: teraz jest strona "Moja Cukrzyca") udało się znaleźć firmę Disetronic. Ponownie zaprosiliśmy przedstawiciela do Krakowa, gdzie wraz z koleżanka Justyna zostałyśmy podłączone do nowej pompy. Mając już pewne doświadczenie z pompa porównywałam nową.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę były wkłucia. Bardzo małe, wkłuwane pod katem 45°, zmieniane co 4 dni. Założenie zajmowało mi parę sekund, niekiedy pojawiały się trudności z wkłuciem igły (mało ostra?). Ważna cechą było również to, że przy rozłącznych drenach, dren odczepiało się tuż przy wkłuciu. Plastry są białe, choć mogłyby być przeźroczyste, ale na szczęście jest możliwość obserwacji wkłucia i ocena stanu zapalnego skory, czego nie można było robić w poprzedniej pompie ( wkłucie wbite pod katem 90° zasłaniało miejsce wkłucia).
Ważną cechą była również wodoszczelność. Bardzo przydatne w lecie czy podczas deszczu. Cena była dużo niższa: 7,5 tys. zł przy miesięcznym utrzymaniu ok. 300 zł. Więc opłacało się kupić tą pompę i lećże się nią do dziś.
Początkowo wydawało mi się, ze pompa załatwi wszystkie moje problemy z cukrzycą. Owszem poradziła sobie z porannym brzaskiem im z kłuciem się penami minimum 6 razy dzienne. Ale to nie wszystko. Nadal należy pilnie kontrolować poziom cukru (co przy moim trybie życia, w którym niemal cały dzien. jestem poza domem jest trochę trudne), dawkę podstawowa i przeliczniki węglowodanowe.
Mój problem polega na tym, że nie potrafię zmienić moich przyzwyczajeń z leczenia penami. Dlatego moja hemoglobina nadal nie jest w odpowiednim poziomie. Owszem jest niższa niż przy leczeniu penami, ale nadal zbyt wysoka.
Moja jedyna nadzieja na dzien. dzisiejszy jest chyba przeszczep komórek produkujących insulinę. Bo to chyba w końcu zakończy mój problem cukrzycy, o ile kolejny raz nie wyobrażam sobie zbyt wiele...
Iwona Gierlach