Autor: Katarzyna Gajewska
Artykuł pochodzi z cyklu "Życie z cukrzycą" ukazującego się regularnie na stronie www.accu-chek.pl
Przez ćwierć wieku nazbierało mi się wiele wakacyjnych przygód, tych cukrzycowych także. Najczęściej przytrafiały mi się przygody wynikające ze zwykłego niedbalstwa, zapomnienia czegoś, braku "daru przewidywania". 25 lat z cukrzycą nauczyło mnie jednego: że lepiej wziąć ze sobą zbyt dużo i potem z tym wrócić, niż wziąć o jedną rzecz za mało. Na pewno jest jakieś prawo Murphy’ego mówiące o tym, że jeśli coś ma się zepsuć, to zawsze się zepsuje w najmniej odpowiednim do tego momencie. A jeśli coś ma się zdarzyć, to zawsze wydarzy się to podczas urlopu. Dopiero po latach praktyki wyjazdowej wyciągnęłam wnioski. Kilkoma z nich chciałabym się z Wami podzielić.
1. GLUKOMETR
Zgadzam się z sugestiami Michała Jelińskiego dotyczącymi tego, "co zabrać na wakacje". Michał ma ogromne doświadczenie, większość czasu spędza poza domem. Do glukometru z zapasem pasków i lancetów, a także zapasowymi bateriami dodałabym jednak coś jeszcze: drugi glukometr, najlepiej identyczny jak pierwszy, który poratuje nas w przypadku najmniej oczekiwanej sytuacji: zgubienia albo kradzieży naszego głównego "badacza". Raz zdarzył mi się bardzo głupi wypadek. Jadąc na Mazury autobusem PKS, położyłam swoją torbę pod fotelem. Pech chciał (moja głupota bardziej), że nie do końca zamknęłam ową torbę i wypadł z niej glukometr. Oczywiście nie zauważyłam, że cokolwiek mi z torby wypadło, wysiadłam z autobusu (w którym glukometr został), doszłam do portu, zaczęłam się pakować na jacht i dopiero kiedy pomyślałam o pomiarze, zaczęłam szukać glukometru. Nie chcielibyście widzieć mojej miny po piątym razie przeszukiwania torby bez żadnego efektu... W sumie jednak miałam szczęście - zadzwoniłam do mamy, żeby "coś zrobiła!" (miałam 17 lat i to była moja jedyna nadzieja!). Nie wiem jak ona to zrobiła, ale wynalazła numer telefonu do kierowcy, który prowadził "mój" autobus. Okazało się, że pan zakończył podróż w Giżycku i tam spędzał noc (i on, i autokar). Ruszyliśmy żaglówką w stronę Giżycka, dopłynęliśmy tam następnego dnia rano i jakoś udało się ten glukometr odzyskać. Ale dobę bez pomiarów, w nerwach, zaliczyłam. Zupełnie niepotrzebnie... Teraz już zawsze biorę dwa glukometry.W jednej sytuacji bardzo mi się to przydało. Pech chciał, że podczas jednej z podróży zostałam okradziona - moją podręczną torbę z glukometrem w środku ktoś sobie przywłaszczył. Wielkiego dramatu nie było, bo za dużo cennych rzeczy - oprócz glukometru - w niej nie miałam. Nie była to tragedia, bo drugi glukometr zostawiłam w pokoju hotelowym i po prostu musiałam wyciągnąć go z plecaka. Sęk w tym, że duży zapas pasków wzięłam tylko do tego jednego, głównego, ukradzionego glukometru. Do tego drugiego (inny model) wzięłam tylko jedną paczkę. I ta jedna paczka musiała mi wystarczyć na pozostałe 10 dni urlopu, co przy mojej częstotliwości pomiaru (raczej 8 na dzień niż 5) było po prostu za mało. Dobrze, że byłam w Polsce - poszłam do apteki i kupiłam jedną paczkę pełnopłatnie, bez recepty. Z "oszczędności na wyjazd" niepotrzebnie straciłam 120 zł (gdy miałam 18 lat to było bardzo dużo!), ale i tak dobrze, że tę paczkę udało mi się zdobyć. Ale dziś nie wiem czy zakup bez recepty byłby w ogóle możliwy.
2. POMPA
Pompiarze swoją wałówkę muszą mieć jeszcze większą, na pewno większą od rówieśników korzystających tylko z penów. Powiększona jest ona o liczbę wkłuć, których zapas trzeba mieć zawsze i wszędzie. Zgadzam się z Michałem, że pompę insulinową wziąć trzeba koniecznie, podobnie jak zapasowe baterie do niej i "dwa razy więcej insuliny niż myślisz, że będzie potrzebne". Ale tego samego zwrotu użyłabym do wszystkich potrzebnych w pompie akcesoriów: zestawów infuzyjnych (wkłuć) i zbiorniczków. Nigdy nie wyliczajcie "potrzebnych" do spakowania wkłuć na podstawie Waszych przyzwyczajeń z codziennych sytuacji. Normalnie, na dwa tygodnie 5 wkłuć zmienianych co 3 dni - wystarczy. Ale niech się zdarzy choć jedno zatkane wkłucie, choć jedna awaria z przerwanym drenem i już robimy sobie problem.Kiedy byłam w Grecji miałam ogromne problemy z zakładaniem wkłuć. Każda próba kończyła się natychmiastowym odklejeniem i odpadnięciem. Przemywałam miejsce, psikałam preparatem do odkażania, robiłam wszystko co zwykle - i nic. Na jeden raz zużyłam 4 wkłucia! Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta, ale jak człowiek jest w stresie, to umiejętności logicznego myślenia trochę się czasem chowają: w pokoju było strasznie gorąco i dosłownie w sekundę całe moje ciało pokrywało się potem, więc przyklejenie wkłucia do ciała było fizycznie niemożliwe. Dopiero jak odkryłam tę tajemnicę, rozwiązałam swoje problemy - żeby zrobić wkłucie musiałam jeździć do klimatyzowanych hoteli (w Grecji pracowałam jako rezydentka biura podróży - miałam swoje mieszkanko, ale bez klimatyzacji, stąd te podróże międzyhotelowe). Do końca długiego pobytu oczywiście wkłuć mi zabrakło, a gdy się jeszcze okazało, że pobyt zostanie przedłużony o kolejne 2 tygodnie, musiałam się ratować dzwoniąc do mamy. Mama wysłała mi wkłucia z Polski, ale znów naraziłam wszystkich na zupełnie niepotrzebne koszty i stres.
3. INSULINA
Insulina to lek, bez którego nie możemy funkcjonować. Dlatego musimy mieć ją zawsze przy sobie i zawsze na wyjeździe mieć jej nadmiar, trzymany w bezpiecznym miejscu, w lodówce. Musimy mieć na uwadze fakt, że insulina, którą trzymamy w penie czy pompie zawsze może się zepsuć (szczególnie w upale), dlatego "dobra" fiolka na zmianę musi być zawsze blisko. Użytkownicy pomp, którzy na co dzień korzystają tylko z szybkodziałających analogów, zazwyczaj biorą ich zapas (i bardzo dobrze). Dobrze też, żeby pamiętali o penie do niej. Ale bardzo często zapominają o jednym: że insulina długodziałająca również może być bardzo potrzebna, a ją na wszelki wypadek (także w domowej lodówce, na co dzień), też powinniśmy mieć. Dlaczego?Ponieważ pompa to tylko urządzenie. Urządzenia zaś mają prawo mieć awarię, zepsuć się. Jeśli już do awarii dojdzie, to zazwyczaj zdarza się ona w wakacje... Tak przynajmniej było w moim przypadku. Pompiarze - wyobraźcie sobie 3 dni bez pompy! Powiem krótko: to był dramat, szczególnie gdy musiałam robić zastrzyki podczas kiepskiej pogody na morzu. I non stop miałam przecukrzenia, bo na wyjazd wzięłam tylko szybkodziałający analog. To tak, jakbym robiła tylko bolusy, bez żadnej insuliny bazalnej. Teraz już wiem, że muszę ją mieć. I nie wyjeżdżam bez insuliny długodziałającej.
Przed wyjazdem wakacyjnym gorąco polecam, żebyście odświeżyli sobie informacje o kwasicy ketonowej.
Podsumowując: wakacje to piękny czas i nie warto, by został zepsuty przez związane z cukrzycą przygody. Znów - jest tu zbyt mało miejsca, by napisać o wszystkich przygotowaniach: zmianie bazy na wysiłek, innej diecie. Skupiłam się przede wszystkim na tym, co wziąć, bo najczęściej w sytuacjach, gdy czegoś nam zabraknie, może potem dojść do niepotrzebnych problemów, z pobytem w szpitalu włącznie! Nie raz słyszałam historie różnych osób, które np. z braku insuliny (bo myślały, ze doczekają do powrotu do domu), wylądowały z kwasicą w szpitalu, często pacjenci dzwonią, że nie wiedzą co się dzieje, bo cukry "latają", pojawiają się wymioty i myślą, że to zwykła infekcja (a faktycznie rozwija się kwasica). W wakacje częstotliwość takich sytuacji narasta. Dlatego trzeba być przygotowanym na wszelką ewentualność. A gdy lecimy gdzieś samolotem, pamiętajmy, że a) linia lotnicza może zgubić bagaż główny, b) hipotetycznie mogą nam ukraść bagaż podręczny. Dlatego wszelakie akcesoria, których zakup zagranicą byłby bardzo utrudniony, należy rozkładać w różnych torbach, nie wszystko do jednej. Najlepiej obdarować wkłuciami i insuliną wszystkich towarzyszy :).
Ale spokojnie - to tylko czarne scenariusze, które mogą, ale nie muszą się Wam przydarzyć. Co więcej, czasami trzeba mieć po prostu wielkiego pecha, żeby do którejś z wymienionych przeze mnie sytuacji doszło. Wystarczy pomyśleć wcześniej, zaplanować i na pewno wakacje będą udane, bezstresowe i nie zmącone cukrzycą.
Udanych wakacji! Obyście mieli tylko pozytywne przygody!
Co wziąć na wakacje:
- glukometr (x2), paski, lancety, baterie
- ciągły monitoring glikemii (plus zapasowe sensory)
- pompę insulinową: baterie, 2x więcej wkłuć i zbiorników niż myślisz, że będą potrzebne
- dwa razy więcej insuliny niż myślisz, że będzie potrzebne
- insulinę długodziałającą (także użytkownicy pomp!)
- peny
- paski do sprawdzania obecności ciał ketonowych w organizmie
- glukagon
- cukier, glukozowe tabletki lub płynną glukozę
- numer telefonu do swojego lekarza oraz adres i numer telefonu do przychodni w miejscu, do którego jedziesz, telefon do producenta pompy
- zapas swoich lekarstw i nożyczki, plastry, środki dezynfekujące
- DOBRY HUMOR!!!