Mam na imię Kamila i mam 16 lat. Na cukrzycę choruje od 5 lat, od 1998 roku. Moja choroba jest nie wyrównana i zawsze mam z nią kłópoty. W wakacje 2002 pojechałam z trzema koleżankami na domek do Żarnowca, domek ten rodzice kupili w marcu tego roku (2002). Miałyśmy spędzić z dziewczynami jedną noc, a na drugą mieli przyjechać już rodzice. W tym czasie miałam podłączoną pompę insulinową, byłam szczęśliwa ponieważ nie musiałam się kuć, miałam całe posiniaczone ręcę od zastrzyków,więc pompa bardzo mi służyła, ale do czasu kiedy poszłyśmy spać...
Zasnęłyśmy około godziny 1 w nocy, calutką noc nie spałam bardzo źle się czułam co jakieś 25 minut chodziłam sie załatwiac i bardzo dużo piłam, także wymiotowałam. Gdy rano wstałyśmy ze mną nie było najlepiej, nie mogłam stać na własnych nogach oraz wymówic słowa, 2 koleżanki poszły 2 kilometry do sklepu po wodę i cytrynę, a jedna została ze mną. W późniejszym czasie przyjechali rodzice i odrazu zabrali mnie do szpitala do Gdańska, całą drogę spałam zasypiałam w śpiaczke. W szpitalu bardzo się przejęli chociaż spałam przez 2 dni. Miałam kroplówki przez jakieś 4 dni non stop. Rodzice bardzo to przeżywali i siedzieli cały czas ze mna w szpitalu nawet zostawali na noc. Byłam bardzo odwodniona i nie mogli weflonów wbic w rękę miałam do wyboru stopę lub szyję, wybrałam szyję, kuli mnie anastazjolodzy i to parę razy bez znieczulenia. To nie były zwykłe weflony lecz długie i duże rurki.
Przez 2 dni miałam temperature około 40, przez te kroplówki zrobił mi sie stan zapalny ręki, konieczny był zabieg, ale obeszło się bez. Poprostu leżałam całe dnie owinięta lodem. Miałam również obrzęk mózgu. Ten pobyt w szpitalu był ogromnym cierpieniem, a winna była tylko i wyłącznie pompa, nie poczułam a wkucie mi wyleciało i przez całą noc insulina nie podawała się. Przez pompę leżałam cały czerwiec i połowe maja w szpitalu, bo byłam parę razy. Widocznie nie jestem stworzona do czegoś takiego i raczej nigdy nie będę miała odwagi ponownie jej podłaczyć do mojego ciała. Oczywiśćie nie winie tylko pompy za cały koszmar, ale też ja jestem współwinna, może gdybym się bardziej pilnowała było by dobrze i do tej pory bym nie musiała robić sobie zastrzyków.
Jak ktoś z was bedzie miał miec podłaczoną tą aparaturę niech uważa na siebie i przemyśli całą sprawe rozważnie.
Kamila