Witam wszystkich Słodkich jeszcze raz!!!
Napisałam swoje pierwsze opowiadanie niecały rok temu (18 września). Od czasu kiedy zachorowałam minęło już 1,5 roku - dużo czasu, ale jak pomyślę, że przede mną jeszcze całe życie to te 1,5 roku wydaje się dla mnie jednym dniem, jednym krótkim dniem pełnym wrażeń i tych dobrych i tych złych. Ale nie piszę tutaj, żeby żalić się jak to z cukrzycą jest źle (bo każdy chory dobrze wie, że tak bywa), ale po to żeby pokazać osobom, które zaczynają swoją "przygodę" ze słodyczą, że ich świat wcale się nie skończył w momencie, w którym dowiedzieli się o chorobie.
Nie ukrywam, że sama byłam początkowo załamana diagnozą... co to będzie, jak ja sobie poradzę, jak będzie wyglądało teraz moje życie - to chyba standardowe pytania kłębiące się w głowie cukrzyka i takowe kłębiły się również w mojej. Ale życie musi toczyć się dalej... bez względu na to co się dzieje. Moje życie po zachorowaniu pędzi z prędkością światła i nie mam za dużo czasu, żeby rozpaczać nad już "rozlanym mlekiem", nad cukrzycą, która już i tak mnie nie opuści. Po prostu staram się z nią żyć.
Nie chcę też tu zgrywać osoby twardej, której nic nie jest straszne... też miewam dni kiedy nic mi się nie chce, kiedy wstaję któryś ranek z kolei z cukrem 160, kiedy to nie wiem co mam robić, nie potrafię sobie tego wszystkiego ułożyć i mam po prostu ochotę przestać mierzyć ten cukier, przestać brać insulinę i po prostu zapomnieć, że jestem cukrzykiem!!! Jednak na szczęście po chwili dochodzi do mnie fakt, że głową muru nie przebiję i nie tylko sobie zrobię krzywdę, ale i mojej rodzinie. Ciężko jest też o tyle, że nie ma się często komu wyżalić... Bo nie każdy to rozumie. Najgorzej wkurza mnie to jak ktoś mi mówi: "ale przecież z tym normalnie można żyć, w tych czasach to już nie jest tak uciążliwe" - może i tak, ale zdrowy nie wie jak to wygląda od środka, jak kilka razy na dzień trzeba się kłuć, jak trzeba często rezygnować z tego co by się chciało zjeść, jak po prostu nie można o tej chorobie zapomnieć, bo przypomina ona o sobie w każdej chwili. Oczywiście mam przyjaciół, którzy mnie wysłuchają w chwilach zwątpienia... po prostu wysłuchają i nawet nie muszą nic mówić, sama obecność się liczy.
Hmmmm... miałam się nie żalić. Mogę powiedzieć jedno: cukrzyca i życie z nią nauczyły mnie ważnej rzeczy. Zobaczyłam jak cenne jest życie i jak tego nie doceniamy gdy jesteśmy zdrowi. Doceniłam jak ważny jest każdy poranek kiedy się budzę (raz miałam w czasie snu spadek cukru, ale na szczęście się obudziłam), kiedy mogę rozpocząć nowy dzień na słodko i wykorzystać go w pełni. Zawsze należałam do osób, które lubią się udzielać w różnych przedsięwzięciach (w szkole, na uczelni), a od kiedy jestem cukrzykiem, udzielam się jeszcze bardziej... przez co niektórzy mi się dziwią, że mi się chce, że za dużo rzeczy biorę na siebie... ale ja mam na ten temat inne zdanie... po prostu nie chcę się z powodu choroby ograniczać, a tym bardziej nie chcę rezygnować z planów i zamiarów.
Jak ktoś czytał moje ostatnie opowiadanie, mógł zauważyć, że moim marzeniem było pójście do wojska... ostatnio w kwietniu udało mi się pojechać do Warszawy do WAT-u na studenckie seminarium naukowe. Może nie mam już szans na studiowanie tam na wojskowych studiach (chociaż kto wie?), ale zawsze mogę mieć jakąś namiastkę moich marzeń... studia cywilne, w każdym bądź razie na Wojskowej Akademii Technicznej, kto wie? Zależy to tylko od moich chęci.
Drodzy diabetycy!!! Nie ma się co załamywać, użalać, bo i tak już nie cofniemy czasu, ale możemy wpłynąć na jego dalszy rozwój. Pamiętajcie, że nie możemy cukrzycy traktować jak wroga (może to dziwnie zabrzmi, ale czasami pomaga... w realizacji jakiś planów... chociaż jakiś mały z niej pożytek), bo to nic nie da, a wręcz zadziała przeciwko nam. Musimy nauczyć się z nią żyć jak ze współlokatorem, który wtrąca się we wszystko i ingeruje w każdą naszą sprawę. Potrzebny jest nam tylko upór w dążeniu do celu, którym jest dobre prowadzenie choroby i niedopuszczenie do powikłań w przyszłości.
Chyba już wystarczy tych moich wywodów. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam Słodziaki samych dobrych cukrów, bezbolesnych zastrzyków i wsparcia w rodzinie i wśród przyjaciół, bo to jest bardzo ważne w trudnych chwilach. Pamiętajcie, że pomimo choroby ŚWIAT DALEJ NALEŻY DO WAS i możecie mieć wszystko (no może nie wszystko... ja bym chciała wygrać w totka, a jeszcze mi się nie udało) o czym tylko pomarzycie. Może ktoś pomyśli, że ta dziewczyna oszalała, że taka zadowolona pomimo choroby, że robi dobrą minę do złej gry, ale ja wiem jedno - nie mam zamiaru podporządkowywać się chorobie!!! To ona musi mi się podporządkować i pamiętajcie o tym, że wszystko zależy od Was i że możecie w znaczny sposób wpłynąć na przebieg choroby i na życie z nią.
PS. Mam prośbę do osób korzystających z pomp insulinowych. Proszę napiszcie mi jak się z nimi na co dzień funkcjonuje, czy nie są uciążliwe... bo mi ostatnio moja Pani doktor powiedziała, że może ją u mnie zastosuje, ale ja prawdę mówiąc broniłam się przed nią od samego początku i bronię się nadal. Ale może niepotrzebnie? Będę wdzięczna za wszelkie porady i informacje.
Karolina
Mój nr GG: 5943617
kardro21@interia.pl