Już od dawna chciałam opisać swoje życie z cukrzycą, lecz nie miałam odwagi. Mało pamiętam to jak trafiłam do szpitala. Wiem z opowiadań rodziców, że potrzebne mi były dokładne badania by dostać się do upragnionego przedszkola. W wynikach, moją doktor zaniepokoił wysoki poziom cukru, więc zleciła powtórzyć badania.
Tego dnia wróciłam od babci, spędziłam z nią cudowny dzień, lody, spacer, karuzela - po prostu raj dla małego dziecka. Kiedy mama przyszła z wynikami ja siedziałam w domu i jadłam "pomidorówkę"- zupę, której tak kiedyś nie lubiłam, a teraz uwielbiam. Pamiętam tylko słowa: "Jak zjesz to przyjdź do swojego pokoju wziąć misie, które chcesz zabrać ze sobą do szpitala." Pomyślałam: "Co? Szpital? Ktoś jest chory?"
Jak na dziewczynkę przystało wzięłam tyle misi, że ledwo do samochodu tata je spakował. Rozpoczęła się podróż do Warszawy. Nie wiele pamiętam z tego jak jechaliśmy samochodem. Podobno spałam. W szpitalu ponownie miałam zrobiony pomiar cukru. Tym razem magicznym urządzeniem, którego nazwę tak trudno było mi wymówić. Trafiłam na oddział i pod opiekę cudownej pani doktor Ewy Pańkowskiej. W mojej sali była jeszcze jedna starsza ode mnie koleżanka. Niestety nie pamiętam już jej imienia, wiem tylko że należała do zespołu "Gawęda" i miała około 16 lat. Teraz zapewne jest dorosłą kobietą, która ma swoje dzieci. Kilka razy próbowałam ją odnaleźć jednak nie udało mi się.
W szpitalu spędziłam około 3 tygodni. Moi rodzice byli wtedy szkoleni jak podawać mi insulinę i robić zastrzyki. Panie pielęgniarki były bardzo sympatycznymi osobami, które do tej pory staram się zawsze odwiedzić kiedy jestem w szpitalu. Bardzo ciężko mi się było przyzwyczaić do jedzenia takiej ilości posiłków. W dzieciństwie byłam zawsze niejadkiem.
Dużo osób pisze o swoich hiper- i hipoglikemiach. Mój najwyższy poziom cukru? Tylko wtedy kiedy trafiłam do szpitala 568 mg%. Wyższego nie miałam i to całe szczęście. Najniższy? Hmm? 21 mg%. I bardzo dużo lekarzy zaskoczonych jest tym, że nie straciłam wtedy przytomności. Tak naprawdę ciężko rozpoznać nawet moim bliskim kiedy spada mi poziom cukru. Raczej łatwiej ten wyższy, kiedy jestem zła, a cały świat głupi ;)
Podstawówka minęła burzliwie, a zarazem przyjemnie. Nikt mi nie dokuczał i nie robił problemów z tego, że jestem chora. Wychowawczyni opiekowała się mną, pilnowała na wycieczkach, lekcjach wf. Cukrzyca nie robiła mi żadnych przeszkód. Czułam się jak normalne dziecko, biegałam, uczyłam się i przeżywałam swoje pierwsze miłości.
Aż przyszedł czas opuszczenia murów szkoły podstawowej i wyruszenia dalej w świat. A dokładnie do gimnazjum, które miałam naprzeciwko. Niby to samo miejsce, Ci sami koledzy, a jednak coś się zmieniło. Nie chciałam mierzyć cukru w szkole, po prostu jadałam kiedy mi się chciało. Chociaż nauczyciele wiedzieli o mojej chorobie, ja się ich bałam. Bałam się, że nowi koledzy, którzy dołączyli do szkoły nie zaakceptują mojej choroby. Wyśmieją mnie? Będą poniżać? Lecz to szybko minęło. Spotkałam wspaniałego chłopaka, który już trzeci rok będzie ze mną i z moją chorobą na dobre i złe ;)
A w tym roku mam zamiar skończyć gimnazjum z dobrymi wynikami i iść do dobrego liceum. A jakie plany na przyszłość? Być może farmaceuta, aby takim jak ja sprzedawać ratujące im życie lekarstwo...
Pozdrawiam wszystkich słodkich!
Dominika
GG: 8070909