Po wyjściu ze szpitala wcale nie było łatwo, ale musiałam przyzwyczajać się do nowego życia. Obliczanie dawek insuliny, wymienników i mierzenie cukru powoli przemieniło się w rutynę. Przez wiele miesięcy ważyłam każdy produkt, aby wszystko było idealnie obliczone. Teraz ważę jedynie chleb i ziemniaki ;) Wiadomo, jak to na początku, nieraz poda się za mało insuliny, nieraz za dużo. Powoli poznaje się swój organizm. Tak samo było u mnie. Po pewnym czasie zauważyłam, że stres bardzo podnosi mi cukier, i nawet kiedy podejmuję wysiłek fizyczny, ale jestem zdenerwowana, to nie obniża mi on tak poziomu, jak sport uprawiany w radości.
Moim najczęstszym wysiłkiem fizycznym są spacery. Uwielbiam je i nawet kiedy jest zimno na dworze, to ubieram się na cebulkę i idę pochodzić. Czasem sama, czasem z kimś - zależnie od nastroju. Jednak czy idę sama, czy ktoś mi towarzyszy, zawsze pamiętam by mieć przy sobie glukometr i coś słodkiego. Najczęściej jest to jakiś sok lub cola i baton. Taki ekwipunek pozwala mi czuć się bezpieczniej. Często zdarza się, że ćwiczę w domu. Włączam sobie kasetę z ćwiczeniami i wymachuję nogami i rękami, aż się zmęczę, ale zazwyczaj trwa to ok. 30-40 min ;) Potem jestem taka głodna, że zjadłabym całą lodówkę. Ale staram się zjeść tylko tyle, żeby cukier za bardzo nie podskoczył. A jeśli ćwiczę przed jakimś posiłkiem, to podaję mniej niż zawsze insuliny.
Niestety przez ostatni rok nie wsiadłam ani razu na rower. Wstyd się przyznać, ale nie chciało mi się go wyciągać z piwnicy. Ale jak tylko zrobi się ciepło, to na pewno na niego wsiądę. Obiecuję! Zresztą bardzo lubię jeździć na rowerze, więc nie wiem co mnie tak powstrzymywało przed pedałowaniem.
Mam jeszcze takie marzenie, żeby znów zacząć grać w tenisa ziemnego. Kiedyś uwielbiałam grać, ale od kiedy zachorowałam jakoś nie mogę się przemóc i znów wrócić na kort. Na wiosnę będę próbowała zacząć grać ponownie. Takie jest moje najbliższe marzenie. A przecież marzenia trzeba spełniać, prawda?
Buziaki Słodziaki!!!
Magda
(dane do wiadomości Redakcji)