Wciąż zadawałam sobie pytanie: dlaczego ja? Zamknęłam się w sobie, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Bardzo pomogły mi inne cukiereczki z oddziału, uświadomiły mi, że to wcale nie jest takie straszne. Gdy po miesiącu wróciłam do domu w końcu wzięłam się w garść, przestrzegałam diety, minimum cztery razy dziennie badałam poziom cukru we krwi. Po jakimś czasie zrozumiałam, że to jednak za mało.
Aby jeszcze bardziej polepszyć moje wyniki każdego dnia ćwiczyłam co najmniej godzinę. Sprawiało mi to dużo radości, czułam przewagę nad chorobą. Wszystko zaczęło się psuć gdy poszłam do nowej szkoły, postanowiłam nikomu nie mówić o tym, że jestem chora. Powoli nawet sama o tym zapominałam, nie robiłam nic więcej po za zastrzykami, nie wspominając już o diecie, zachowywałam się jak kompletnie zdrowa osoba. To poważnie odbiło się na moich wynikach, rzadko kiedy schodziły poniżej 250 mg. Nieuchronnie zbliżał się czas kolejnej wizyty i badań. Wtedy musiałam stanąć na wysokości zadania i poważnie porozmawiać z moim lekarzem. To spotkanie bardzo mi pomogło. Najbardziej przekonał mnie argument, że jeśli zamierzam w przyszłości mieć rodzinę i dziecko muszę już teraz o tym myśleć, chodź jest jeszcze wcześnie. Dbając o siebie znacznie zwiększam szansę, że będzie ono zupełnie zdrowe, a także ja będę w stanie odpowiednio dbać o najbliższe mi osoby.
Postanowiłam zacząć wszystko od początku. Powiedziałam moim nowym znajomym o cukrzycy, ku mojemu zdziwieniu bardzo ich to przejęło i zaczęli mi pomagać jak tylko mogli. Znów przestrzegałam diety i regularnie badałam cukier. Zaczęłam ćwiczyć, zapisałam się na basen, a nauczycielowi w-fu powiedziałam żeby mnie nie oszczędzał:). Sport stał się moją ucieczką od rzeczywistości.
Uwielbiam długie przejażdżki rowerem - samotne by przemyśleć sobie niektóre sprawy, lub z paczką znajomych - gdy chcę się rozluźnić. Wszystko wróciło do normy, przy kolejnej wizycie mój lekarz mnie pochwalił, jestem z siebie dumna i wiem, że nie mogę popełnić błędu z przed trzech lat tym bardziej, że przyszedł czas na kolejną zmianę szkoły.
Teraz idę na studia, dostałam się na mój wymarzony kierunek: Turystyka i rekreacja. Wybrałam go by móc połączyć moje dwie pasje, czyli geografię i sport, któremu zawdzięczam dobry stan zdrowia.
Jestem silniejsza od mojej choroby, teraz to ja mogę nią kierować a nie ona mną.
Gośka
(dane do wiadomości Redakcji)