W dniach od 18 do 25 sierpnia 2007 roku odbywał się IV Zjazd Diabetyków - mojacukrzyca.org w Łebie. Wyjazd miał charakter prywatny, uczestnicy jak zwykle umówili się i zorganizowali wszystko przez Internet i portal internetowy "mojacukrzyca.org".
W siedmiodniowym spotkaniu uczestniczyli diabetycy z całej Polski. Byli to: Małgosia (mk) i Magda (nice) z Garwolina, Sylwia (Syrenka) z Warszawy, Marta (Kilmeny) z Lublina, Alicja (Al) z Hrubieszowa, Gosia (Gosiammm) z Rakoniewic, Piotrek (Słony-paluszek) z Strzelec Krajeńskich, Magda (Maggda) i Wolfik z Piotrkowa Trybunalskiego, Dawid (SalonRecreativo) z Grodziska Mazowieckiego oraz ja, Jerzy Magiera (j.magiera), autor portalu internetowego "mojacukrzyca.org", z Krakowa.
Podczas pobytu w Łebie odwiedzili nas także: Ania (Słodziutka) z Poznania, Marta (Mrowka1) z Kwidzyna, Ania (HipciaGlikcia) z Gdańska i Magda (meg_gdynia) z Gdyni oraz Grzesiek (cherminator) z Malborka.
IV Zjazd Diabetyków - mojacukrzyca.org odbywał się pod patronatem firmy Roche Diagnostics, producenta glukometru Accu-Chek Active i pomp insulinowych, m.in. Accu-Chek D-TRONplus i Accu-Chek Spirit. Patronat medialny nad zjazdem objął magazyn "Active".
Relacja dzień po dniu
17 sierpnia 2007 r., piątek, dzień przed zjazdem
W Krakowie około godz. 18 wsiadam do pociągu. Wyruszam w trasę. Po trzech godzinach jestem w Piotrkowie Trybunalskim u moich słodkich znajomych... Wolfika i Magdy. Tutaj chwila przerwy i wyruszamy dalej, w stronę naszego morza. W tym samym czasie w Warszawie pakują się i przygotowują do wyjazdu cztery osoby: Gosia (mk), Magda (nice), Sylwia (Syrenka) i Dawid (SalonRecreativo). Około 21 wyruszyli w trasę. Gosia (Gosiammm) i Piotrek (Słony-Paluszek) po północy wyjechali z Poznania. W tym samym czasie z Jeleniej Góry jechała Marta (Kilmeny). Jak się później okazało, Gosia i Piotrek stali koło przedziału, w którym siedziała Marta. Przez kontakt ze mną i potwierdzenie, że "to nasi", udało się ich połączyć.
18 sierpnia 2007 r., sobota
Trasa była dla wszystkich długa i męcząca. Przyjechaliśmy (Wolfik, Magda, ja) do Łeby kilkanaście minut po 6, zaraz po nas dojechali słodcy z Warszawy i okolic. Spotkaliśmy się na jednej z uliczek Łeby. Po przywitaniu i zapakowaniu walizek do auta Wolfika udaliśmy się na plażę, ponieważ doba w pensjonacie rozpoczyna się dopiero od godz. 13, więc nie było jeszcze miejsc dla nas.
Spędziliśmy kilka godzin na plaży, zaczęły nawiązywać się pierwsze rozmowy między uczestnikami. Dopiero siebie poznawaliśmy. Wszyscy byli zmęczeni podróżą. Po godz. 11 skierowaliśmy się na pensjonat Alka, w którym mieliśmy spędzić najbliższe siedem nocy. Na miejscu okazało się, że jeszcze jesteśmy za wcześnie, bo pokoje są właśnie sprzątane, więc uprzejmy gospodarz usadowił nas w ogrodzie. Czekaliśmy na pokoje. Dołączyła do nas Ania (Słodziutka).
Gdy już wszyscy się trochę ogarnęli zapadła decyzja, aby iść coś zjeść, a więc grupa wyruszyła szukać lokalu, w którym można by skonsumować dobrą rybkę. Po obiedzie odwiedziliśmy łebski port i plażę. Po powrocie do domu rozdałem uczestnikom gadżety, które dostaliśmy od naszego sponsora - firmy Roche Diagnostic.
Później odbył się pierwszy wieczorek zapoznawczy. Do wczesnych godzin porannych gadaliśmy, było bardzo wesoło.
19 sierpnia 2007 r., niedziela
Piękna pogoda, a więc udaliśmy się na plażę. Woda w morzu była zimna, ale nie zraziło to mnie, Ani i Gosi (Gosiammm), żeby wskoczyć do morza. Inni relaksowali się na plaży. Lepiliśmy także różne dziwne rzeczy z piasku. Pełna integracja. Jak to bywa po takiej formie odpoczynku wszyscy zrobili się głodni, więc udaliśmy się na posiłek. Wieczorem planowaliśmy oglądanie zachodu słońca. Niestety, nie było nam to dane. Okazało się, że za późno wyszliśmy z pensjonatu, więc na plażę trafiliśmy, jak już było po wszystkim. Nie przeszkodziło nam to jednak w dobrej zabawie (np. w robieniu banana :P). Wieczór, jak to wieczór... kontynuacja poprzedniego wraz z karaoke. ;-)
20 sierpnia 2007 r., poniedziałek
Słodziutka Ania musiała wrócić do siebie. Zamiast niej do Łeby przybyła Alicja (Al). Zapadła decyzja, że dzisiaj popłyniemy statkiem po morzu. Tańsza wersja statku kosztowała 15 zł, droższa (statek piracki) 20 zł. Zniżki były od 20 osobowych grup, niestety nas tyle nie było. Ale i tak udało mi się wynegocjować zniżkę, 10 zł. He he he. Zawsze to coś :P. Wpuścili nas na statek 40 minut przed odbiciem od brzegu, więc był czas na zwiedzenie i zrobienie fajnych fotek. Na statku było bardzo fajnie, nieźle bujało. Rejs trwał 45 minut. Po zjedzeniu obiadu ponownie udaliśmy się plażę, gdzie tym razem udało się zrobić ciekawe zdjęcia z mewami. W końcu trafiliśmy na upragniony zachód słońca. Był bardzo ładny. Po powrocie do pensjonatu zmęczenie wzięło górę i ta noc upłynęła wyjątkowo spokojnie. Wszyscy poszli spać.
21 sierpnia 2007 r., wtorek
Po przebudzeniu, ubraniu się i zjedzeniu śniadania oczekiwaliśmy na słodkich: Martę (Mrówkę1) i Grzesia (Cherminatora). Przyjechali po godzinie 11. Nie daliśmy im chwili na odpoczynek, bo od razu wyruszyliśmy kolejką w stronę Rąbki. Z Rąbki dalej maszerowaliśmy 5,5 km w stronę ruchomych wydm na ich najwyższy szczyt - Górę Łącką (42 m n.p.m.). Piękne wydmy, piękne widoki. Super. Posiedzieliśmy kilka chwil na szczycie. Droga powrotna - 3,3 km do wyrzutni rakiet i statkiem po jeziorze Łebsko do Rąbki. Tutaj wynajęliśmy busa do Łeby. Standardowa cena 4 zł, ale dzięki szybkim negocjacjom kierowca zszedł na cenę 3 zł od osoby. Następnie obiado-kolacja w pobliskiej knajpie.
Wieczorkiem poszliśmy na plażę. Mrówka przywiozła ze sobą gitarę, więc trochę pośpiewaliśmy. Było bardzo miło.
22 sierpnia 2007 r., środa
Kolejny piękny dzień. I znowu na plażę. Odeszliśmy spory kawałek od tego miejsca, gdzie dotychczas siedzieliśmy. Kolejna kąpiel w morzu. Tym razem słoną, morską wodę poszli zasłodzić: Mrówka, Gosia (mk), Magda (nice), Grzesiek i ja. Po kilku godzinach kąpieli, zarówno tych morskich, jak i słonecznych, poszliśmy na kebaby. Taaaa, mniam. He he he.
Powrót do pensjonatu. Zrobiliśmy grilla. Kiełbaski i bułeczki prosto z ognia wszystkim smakowały. Gitara znowu poszła w ruch, tym razem nie mogliśmy zbytnio hałasować, więc Mrówka zrobiła mini koncert. Gdy zrobiło się chłodno, a komary wypijały naszą słodką krew, przenieśliśmy się do środka.
23 sierpnia 2007 r., czwartek
Znowu świeci słońce, a cały czas straszyli deszczem. Rano do naszej grupy dołączyła Ania (Hipcia) i Magda (meg_gdynia). Zdecydowaliśmy, że dzisiaj odwiedzimy latarnię Stilo. Podzieliliśmy się na trzy grupy. Pierwsza wyruszyła na plażę (później dojechali do nas autem pod latarnię), druga - grupa rowerowa - pojechała na dwóch kółkach do latarni, trzecia (w której byłem ja) do latarni dojechała autem (i tak trzeba było przejść niezły kawałek :P). Pod latarnią byliśmy pierwsi, więc poszliśmy jeszcze przez piękny lasek w kierunku plaży. Chodziliśmy prawie jak po górach. Później wydrapaliśmy się na latarnię, skąd rozpościerały się piękne widoki na okolicę. Wróciliśmy do Alki. Grzesiu obchodził urodziny, więc usłyszał "sto lat" w wykonaniu słodkiego chóru. Niestety Mrówka, Meg_gdynia i Cherminator musieli wyjechać, a my rozpoczęliśmy przygotowania do kolacji, na którą zaprosił nas Roche.
Po godz. 20 byliśmy w Hotelu Łeba, gdzie czekała na nas obfita i dobra kolacja. Spotkaliśmy się z trzema osobami z Roche: Renatą, Maćkiem i Waldkiem. Było bardzo miło. Luźnie rozmawialiśmy o cukrzycy i nie tylko. Imprezka skończyła się późną porą.
24 sierpnia 2007 r., piątek
Dzisiaj chcieliśmy odwiedzi Lunapark, który przez cały nasz pobyt w Łebie był mocno reklamowany w mieście. Niestety okazało się, że już jest nieczynny, więc odeszliśmy z kwitkiem. Dobry obiad i później drugie spotkanie z przedstawicielami firmy Roche. Tym razem mogliśmy zapoznać się ze sprzętem - pompami insulinowymi, wkłuciami, drenami i akcesoriami. Dowiedzieliśmy, się jak to wszystko działa. Przetestowaliśmy wkłucia. Niektóre osoby dostały glukometry Accu Chek Active. Wieczorem, na dworcu PKP, pożegnaliśmy Anię (Hipcię). Po powrocie do pensjonatu... czas był, aby się nieco spakować. No cóż... wieczorek pożegnalny. I "last night in Leba".
25 sierpnia 2007 r., sobota
Od rana czuć było smutną atmosferę. Żal było wyjeżdżać. Wydaje mi się, że większość uczestników zjazdu się polubiła i przypadła sobie do gustu. Szkoda, mogło to wszystko potrać nieco dłużej. Zleciało bardzo szybko. Najpierw pożegnała nas Gosiammm i Słony-Paluszek. Później żegnałem Mkę, Madzię, Sylwię, Martę i Dawida na dworcu PKP. O 10 razem z Wolfkiem, Magdą i Al wyjechaliśmy z Łeby...
Kiedy kolejny słodki zjazd? ;)
Jerzy Magiera
autor portalu mojacukrzyca.org